Dzisiaj, kiedy wróciliśmy z zajęć modułowych, wszyscy głodni zabraliśmy się za robienie obiadu. Poza faktem, że nie mieliśmy sosu słodko-kwaśnego do ryżu i wzięliśmy zwykły sos spaghetti, wszystko szło dobrze.
Gotujemy ryż, gotujemy ryż, mieszamy…. I nagle! Okazuje się, że spaliliśmy ryż!
RATUJEMY! Za późno! Wszystko już przesiąkło spalenizną. Ryż śmierdzi, zżółkł… Nie mamy obiadu!
Wtem przychodzi do nas kochany druh Maciek i sprzedaje nam patent „Jak uratować spalony ryż, sam ratowałem!”. Wszyscy wdzięczni i pełni przekonania, że obiad uratujemy, pognaliśmy do Biedronki po mleko, aby w nim 'wyparzyć’ ryż. Ryż się ratuje, mięso smaży. Jeszcze warzywa. Pytanie brzmi: Po co kroiliśmy warzywa? Do ryżu nie, do sosu nie… „Wiem!”- stwierdziła druhna Julka – „Zrobimy z nich sałatkę. Duszone warzywa!”
Przyznaliśmy, że to dobry pomysł – wszystkim to pasowało.
W międzyczasie, mili harcerze z hufca Wrocław przynieśli nam jeszcze garnek ryżu, bo słyszeli, że nasz spłonął.
Zaczynało być pięknie: ryż się naprawiał, warzywa gotowały, a mięso idealnie się już wysmażyło. Myśleliśmy, że piękniej już być nie może. I wtedy druh Maciek znowu zrobił nam niespodziankę!
Przyprowadził małe zuchy z Legnicy, które z zapałem wiozły nam własny obiad; kurczaki w marynacie, ogórki i jeszcze więcej ryżu!
Wszyscy zadowoleni i szczęśliwi biegniemy czym prędzej do nich! Jedna osoba za drugą wybiega z kuchni, przywitać nasz „Orszak Jedzenia”. Na całe szczęście kochane zuchy i harcerze z Legnicy podzielili się z nami przyniesionym obiadem. Dzięki, kochana Legnico! Dzięki kochany druhu Maćku! Dzięki kochani harcerze!
Tekst:
Dh Amelia Modzelewska